sza to dziecko swą dziwną troskliwością i chciał je odpędzić groźnym ruchem włóczni.
Ale w tej samej chwili uczuł ogień w mózgu, czerwone plamy wzrok mu zasłoniły, całe ciało zdawało się płonąć, i czując, że upadnie, jeśli nie znajdzie ochłody, nie wiedząc prawie co czyni, rzucił włócznię, pochwycił dziecko w obie ręce, podniósł je w górę i wciągnął ustami kilka kropel wody, którą mu przyniosło.
Było jej tak niewiele, iż zaledwie zwilżyła mu język, ale więcej nie potrzebował. W całym ciele uczuł błogie orzeźwienie, hełm i zbroja przestały mu ciężyć i palić, upał stracił dla niego moc zabójczą, krwawe ognie nie zasłaniały już wzroku.
Zanim jednak pojął to wszystko, postawił dziecko na ziemi, a ono w jednej chwili pomknęło na pole. Żołnierz spojrzał przed siebie, ale już go nie było, więc tylko myślał z najwyższym zdumieniem:
— Co za cudowną wodę przyniosło mi to dziecko? Jak żyję, nie piłem ta-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.