wkładano im różane wieńce. Kobiety wchodziły strojne w czerwone i błękitne szaty, w białych welonach na wysoko uczesanych włosach, przetykanych złotymi monetami i łańcuchami. Niektóre niosły dzieci na ramionach, inne prowadziły je za rączki, lub trwożliwe i nieśmiałe tuliły w objęciu.
Kobiety zasiadały w galerii na ziemi, i natychmiast niewolnicy ustawiali przed nimi nizkie stoliki z wybornymi potrawami i napojem, jak przystoi na królewskiej uczcie.
I wszystkie te szczęśliwe matki zaczęły jeść i pić z wdziękiem i godnością, które stanowiły zawsze ozdobę kobiet betleemskich.
Wzdłuż galerii pod ścianą, zasłonięci prawie kwiatami i zielonością drzew, stali w podwójnym szeregu żołnierze, jakby gotowi do walki. Stali nieruchomi niby żelazne posągi, nie wiedząc, co się dokoła nich dzieje.
Kobiety mimowolnie spoglądały od czasu do czasu w tę stronę.
— Po co oni tutaj? — szeptały do siebie. — Czyż Herod myśli, że się nie
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.