dzo, jak ten szereg zbrojnych żołnierzy pod ścianą. Nie mogą oderwać oczu od błyszczących hełmów, srogich twarzy i krótkich mieczów w pozłocistych pochwach.
Bawiąc się i biegając ciągle spoglądają ku nim; — trzymają się z daleka, ale chciałyby się zbliżyć, dotknąć, zobaczyć, czy to żywi ludzie, czy mogą się poruszyć.
Na galerii coraz głośniej i weselej, wzrasta radość, ruch, życie — tylko żołnierze stoją ciągle nieruchomi. I jakże się nie dziwić? Dzieciom wydawało się to niepojętym, że ktoś może tak blisko stać obok winogron, obok tylu łakoci, i nie wyciągnąć ręki, nie dotknąć niczego!
Czy to tylko żywi, prawdziwi żołnierze?
Na koniec jeden z chłopców nie mógł się powstrzymać: ostrożnie, na paluszkach, z uśmiechem na twarzy, rzucając na towarzyszy triumfujące spojrzenia zaczął się zbliżać ku zbrojnej postaci. Posuwał się powoli, gotów do ucieczki. Ale żołnierz stał nieruchomy. Ośmielo-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.