tą. Nie miał już prawie żadnej wątpliwości.
— Pewny jestem, że to ta sama, która mi uszła wczoraj — myślał uradowany. — Nie poznałbym jej wprawdzie z twarzy, ale postać wysoka przypomina ją zupełnie. I nie stara się nawet ukryć dziecka, które niesie. Prawdziwie traf szczęśliwy.
Mężczyzna i kobieta nie spodziewali się widocznie, aby ktokolwiek zatrzymał ich w bramie, toteż drgnęli, gdy żołnierz włócznią zagrodził im drogę.
— Dlaczego nas zatrzymujesz? — zapytał mężczyzna. — Idziemy w pole do roboty.
— Możesz iść — odparł żołnierz — muszę tylko zobaczyć, co ta niewiasta ukrywa pod szatą.
— Nie ma co oglądać, niesie chleb i wino, codzienny nasz posiłek.
— Może i prawdę mówisz — odpowiedział żołnierz — ale czemuż dobrowolnie nie chcesz mi tego pokazać?
— Nie chcę — rzekł mężczyzna — i puść nas natychmiast, bo —
Podniósł topór z groźnym spojrze-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.