Krew niewinną zaprzedałem! Wdepczcie mię w kurz!
Sulpicjusz ujął za cugle konia Faustyny i przeprowadził go bokiem.
— Grzesznik to jakiś, który pokutę chce czynić — rzekł. — Niechże cię to nie powstrzymuje. Ludzie to dziwni i trzeba ich w pokoju ostawiać.
A ów leżący nie przestawał wołać:
— Stopy wasze na sercu mojem stawiajcie! Niech wielbłądy zmażdżą pierś moją! Niech kopyta ośle oczy moje ugodzą!
Ale Faustyna nie mogła zmódz się, by koło nieszczęśnika tego przejechać, nie spróbowawszy, zali nie da się skłonić do powstania z drogi. Stała tedy przy nim.
Niewiasta zaś izraelska, która raz już usłużyć jej chciała, znów się ku niej przecisnęła.
— Człek ten również do uczniów proroka należał — rzekła. — Chceszli, bym go o mistrza jego zapytała?
Faustyna skinęła głową, niewiasta zaś pochyliła się nad leżącym.
— Co uczyniliście, galilejczycy dnia-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.
— 108 —