kę, że za balustradę wypadła, a chłopię wnet poskoczyło i wspinać się po niej zaczęło. Matka przeraziła się wielce, podbiegła i pochwyciła dziecko.
Jednocześnie przecież rzuciła okiem na dół i raz jeszcze ujrzała, że dziedziniec zapełnił się ludźmi.
A byli tam teraz wszyscy ci, co na wojnie rany odnieśli. Kalekie to były ciała, z poodcinanemi członki, z wielkiemi rozwartemi ranami, z których płynęła krew i zalewała cały podwórzec.
A obok nich szli zwartym tłumem ci wszyscy, co kochanych swoich na polach bitew potracili. Sieroty to były bez ojców, co opiekunów swych opłakiwały, i młode niewiasty, co umiłowanych swych wołały, i starzy, co po synach żałoby nosili.
Ci, co na przedzie stali, do drzwi się dobijać zaczęli, a wartownik jak przedtem na progu się ukazał.
I zapytał wszystkich tych, co w walkach i bojach rany ciężkie odnieśli.
— Czego szukacie w domu tym?
A oni odpowiedzieli:
— Wielkiego proroka z Nazaret szu-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.
— 125 —