ły czas żona wielkorządcy smutna siedziała i milcząca, nie biorąc udziału w rozmowie.
A gdy goście pytać zaczęli, czemu ją smutek gnębi i zali chorą nie jest, wielkorządca opowiedział ze śmiechem o poleceniu, które mu dziś rano przesłała. I żartować z niej zaczął, boć wierzyła w to, że wielkorządca rzymski zgodzi się, by sny niewieście wyrokami jego kierowały.
Ona zaś odpowiedziała głosem smutnym i cichym:
— Zaprawdę, nie sen to był, ale przestroga od bogów. I choć ten jeden dzień powinieneś był owego człowieka przy życiu zachować.
I wszyscy widzieli, że bardzo zasmuconą była. I nie mogło nic rozproszyć jej żałości, choć biesiadnicy wszelkich starań dokładali, by przy zajmującej rozmowie zapomniała o sennych widziadłach.
Aliści po chwili jeden z gości podniósł głowę, mówiąc:
— Cóż to? Zali naprawdę tyle czasu
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.
— 133 —