działa mu całą podróż swoją, a mówiąc, nie miała odwagi podnieść oczu na niego. Podczas jej nieobecności choroba straszne uczyniła postępy, ona zaś myślała:
— Gdyby bogowie niebiescy miłosierdzie znali, daliby mi umrzeć, zanim temu nieszczęsnemu umęczonemu człowiekowi powiem, że niemasz już nadziei.
Lecz ku wielkiemu jej zdumieniu, Tyberjusz słów jej zupełnie obojętnie słuchał. A gdy opowiadać zaczęła, że wielki cudotwórca ukrzyżowany został tego dnia, gdy ona do Jeruzalem przybyła, że wcześniej mogła go była uratować — ciężki ból łzy jej z oczu wycisnął. A Tyberjusz powiedział tylko:
— Naprawdę więc dlatego się smucisz? O Faustyno, czyliż całe twoje życie w Rzymie nie zdołało cię pozbawić wiary w czarowników i cudotwórców, którą dzieckiem w górach Sabińskich wyssałaś?
Wtedy zrozumiała stara niewiasta, że Tyberjusz nigdy nie czekał pomocy od proroka z Nazaret.
— Czemuż tedy pozwoliłeś mi odbyć
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/144
Ta strona została uwierzytelniona.
— 140 —