giem. I szał rozpaczy ogarnął mię, gdy go na śmierć powlekli.
— A ja rad jestem, żeś mu umrzeć dała — odparł Tyberjusz. — Obraził majestat cesarski i burzycielem był.
Faustyna ledwie zdołała powstrzymać wybuch gniewu.
— Mówiłam z wieloma jego przyjaciółmi w Jeruzalem — rzekła — nie popełnił on zbrodni, o które go pomawiano.
— A choćby nawet tych właśnie zbrodni nie popełnił, nie lepszym był pewnie od innych — odparł cesarz zmęczony. — I gdzież jest człowiek, któryby w życiu swojem po tysiąc razy na śmierć nie zasłużył?
Te słowa cesarza skłoniły Faustynę ostatecznie do uczynienia czegoś, co do tej pory wahanie w niej budziło.
— Chcę ci oto dowód jego potęgi okazać — rzekła. — Mówiłam ci już, żem chustę swoją do twarzy jego przyłożyła. Mamci ją teraz w ręku. Chceszże na nią popatrzeć przez chwilę?
Rozłożyła chustę przed cesarzem, a ten ujrzał na niej widmowy zarys twarzy ludzkiej.
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.
— 142 —