— Jestże to człowiek? — wyrwało się cicho i powoli z ust jego. — Jestże to człowiek?
I znowu leżał w milczeniu i na obraz poglądał. Aż łzy gęste zaczęły mu spływać po jagodach.
— Nad śmiercią twoją płaczę, o nieznajomy... — wyszeptał. — Faustyno! — zawołał nagle. — Czemuż umrzeć mu dałaś? On byłby mię uzdrowił.
I znowu źrenice swoje w obrazie utopił.
— O ty, Człowieku! — rzekł po chwili — jeśli mi już nie czekać ratunku od ciebie, tedy przynajmniej pomścić cię mogę. Ciężką będzie ręka moja dla tych, którzy mi cię ukradli!
I znowu była chwila milczenia, aż zsunął się cesarz na posadzkę i przed obrazem na kolana upadł.
— Tyś jest Człowiekiem! — rzekł. — Tyś jest, czego nigdy nie miałem nadziei oglądać.
I ukazał na siebie, na twarz swą zeszpeconą, na gnijące palce.
— Ja i wszyscy inni jeno zwierzęta-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.
— 144 —