słony z Babilonu, w złote róże tkane, i potężną bramę spiżową, której ciężar był tak wielki, że ledwie trzydziestu mężów z wielkim trudem zdołało ją w ruch wprowadzić.
Aliści chłopię owo, które wówczas dopiero dwanaście lat liczyło, niewiele zwracało uwagi na to wszystko. Mówiła mu matka, że to, co ogląda teraz, najgodniejszem jest widzenia na świecie. Powiadała mu też, że wiele wody upłynie, nim oczy jego znów wspaniałość taką oglądać będą mogły. Bowiem w ubogim Nazarecie, gdzie mieszkali, nie było nic, krom szarych smutnych uliczek.
Niewiele przecież miały posłuchu owe słowa matczyne. Zdawało się, że chłopię chętnie uciekłoby z murów świątyni, byle mu tylko miast oglądania ich pozwolono igrać śród ciasnych uliczek Nazaretu.
Najdziwniejszem przecież było to, że im bardziej obojętniało chłopię, tem większa była radość i zadowolenie rodziców. Dawali sobie znaki porozu-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.
— 149 —