Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
—   150   —

mienia nad jego główką i pełni byli uciechy.
Aż zmęczył się i wyczerpał chłopczyna, a matka pożałowała go i rzekła:
— Zadługo chodziliśmy z tobą. Pójdź, odpoczniemy.
Usiadła tedy u podnóża kolumny, mówiąc chłopięciu, by siadło na ziemi i głowę na jej kolanach złożyło. A dziecię wnet usnęło.
Ledwie przecież sen zamknął mu powieki, gdy niewiasta rzekła do męża:
— Niczego nie obawiałam się tak, jak godziny, w której w świątyni jerozolimskiej stanie. Mniemałam, że gdy ów dom Boży ujrzy, nazawsze w nim pozostać zechce.
— I mnie podróż ta napełniała lękiem — odparł mąż. — Różne bowiem okazywały się znaki czasu jego narodzin, wieszcząc, że stanie się potężnym władzcą. Aliści, cóż mogłoby mu dać dostojeństwo królewskie, krom trosk i niebezpieczeństw? Powiadałem zawsze, że najlepiej byłoby i dla niego i dla nas, gdyby został cieślą w Nazaret.
— Odkąd pięć lat ukończył — mówiła