Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.
—   151   —

matka zamyślona, — nie ukazały się żadne znaki. A i on sam nic już nie pamięta z tego, co się za najmłodszych lat jego stało. I jest on teraz dzieckiem śród dzieci, takiem samem, jako i każde z nich. Wola Boża niech się dzieje, ale zaprawdę, budzi się we mnie nadzieja, że Bóg innego do owych wielkich losów przeznaczył, a mnie syna mego ostawi.
— Ja zaś pewnym jestem — odparł mąż, — że wszystko będzie dobrze, byle tylko nie dowiedział się nic o cudach i znakach, które działy się w pierwszych leciech jego życia.
— Nie mówię z nim nigdy o tem — ciągnęła dalej niewiasta. — Aliści boję się, że i bez mego udziału stanie się coś, co mu powie, kim jest. Najwięcej zaś lękałam się zaprowadzić go tu, do świątyni.
— Bądźże tedy dobrej myśli, bo niebezpieczeństwo minęło — odpowiedział mąż. — Maluczko, a będzie znów z nami w Nazaret.
— Lękałam się wielce uczonych w piśmie w świątyni — mówiła niewiasta. —