Lękałam się wieszczków, którzy tu na matach siedzą. Mniemałam, że gdy dziecię ukaże się między nimi, z miejsc swoich powstaną i oddadzą mu pokłon, jako królowi judzkiemu. I dziwne to zaiste, że jego dostojność ich nie uderzyła, bowiem takie dziecię nigdy jeszcze nie ukazało się ich oczom.
Zamilkła i długą chwilę poglądała na śpiące chłopię.
— Nie mogę tego pojąć — rzekła znowu. — Mniemałam, że gdy oczy jego ujrzą tych sędziów, co w świątyni siedzą i waśnie ludu godzą, tych nauczycieli, którzy do uczniów swoich przemawiają, tych kapłanów, którzy Panu służą — tedy zbudzi się w nim coś i zawoła:
— Tu oto, śród tych sędziów, nauczycieli i kapłanów miejsce moje!
— A i cóżby to było za szczęście, przebywać tu w zamknięciu, śród tego lasu kolumn? — odezwał się mąż. — Toć lepiej dlań swobodnie wędrować po wzgórzach i pagórkach dokoła Nazaretu.
Matka westchnęła.
— Taki przecież szczęśliwy tam u
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.
— 152 —