Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.
—   167   —

A gdy pierwszy krok na niej uczynił, zdało mu się, że powietrze dokoła podtrzymuje go i że spaść nie może. Niosło go ono tak, jakoby ptakiem był i na skrzydłach się ważył.
Dziecię szło, a wyprężona głownia wydała dźwięk drżący i dziwnie piękny, aż słysząc go, odwrócił się jeden z tych, którzy na podwórcu stali. I wnet wyrwał mu się z ust okrzyk głośny, aż obejrzeli się wszyscy na jego wolanie i oczy ich padły na chłopczynę, który szedł po głowni stalowej.
Zdumienie i podziw przykuły wszystkich do miejsca. Pierwsi opamiętali się kapłani. Posłali wnet sługę, by przy prowadził biednego człeka, a skoro ten się ukazał, rzekli doń:
— Pan uczynił cud, by nam ukazać, że chce przyjąć dar twój. Daj jagnię, ofiarujemy je.
A gdy skończyła się ofiara, pytać zaczęli o chłopczynę, który przeszedł ponad przepaścią. Aliści mimo szukania, już go znaleźć nie mogli.
Bowiem wtedy właśnie, gdy chłopiec na drugim brzegu stanął, przypomnieli