wojaka i pełne niechęci spojrzenie. Stanął przed nim nareszcie i chciał swą wodę podać.
Jasne długie loki opadały mu w czasie wędrówki coraz bardziej na oczy i czoło. Potrząsnął parę razy głową, by odrzucić włosy i módz patrzeć swobodnie. A gdy mu się to nareszcie udało, gdy ujrzał owo groźne oblicze wojennego męża, nie uląkł się wcale, pozostał, i pełnym dziwnego czaru uśmiechem prosił, by pił wodę, którą dlań przyniósł.
Ale żołnierz daleki był od przyjęcia dobrodziejstwa od dziecięcia, które za wroga swego uważał. Nie obrócił oczu ku uroczej twarzyczce, martwo stał, bez ruchu i niczem poznać nie dawał, że rozumie o co dziecięciu chodzi.
Chłopiątko pojąć nie mogło tego, by ów mu chciał dać odprawę. Pełen ufności uśmiech nie schodził z jego ust, uniosło się na paluszkach i wyciągnęło jak mogło, rączyny w górę, by rosłemu żołnierzowi łatwiej było się napić.
Mąż wojenny widział w tem przecież jeno obrazę, że dziecię z pomocą mu
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —