śpieszy, i chwycił za włócznię, by je odpędzić.
I oto stało się, że w tejże samej chwili upał i żar słoneczny tak zmogły żołnierza, iż płomyki czerwone zaczęły mu tańczyć przed oczyma i zdało mu się, jakoby mózg topniał i rozpływał mu się w głowie. Lęk go zdjął, że zabije go słońce, jeśli wnet ulgi nie znajdzie.
I przerażony grożącem mu niebezpieczeństwem, cisnął włócznię o ziemię, pochwycił dziecię w ramiona, uniósł je w górę i chciwie wysączył wodę, którą maleńkie rączki podawały.
Byłoć to parę kropel zaledwie, które mu język zwilżyły, ale nie trzeba było więcej. Skoro wargi jego dotknęły wody, rozeszła się moc ożywcza po umęczonem ciele, a hełm i pancerz przestały palić i ciężyć. Promienie słoneczne utraciły swą moc zabójczą; spiekłe wargi odzyskały świeżość, czerwone płomyki zniknęły z przed oczu.
Nim przecież zdołał pomiarkować to wszystko, już dziecię znowu było na ziemi i biegło bawić się na łące.
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —