Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
—   27   —

łała; teraz, niby wichrem gnana, wprost ku niemu biegła. A żaden z żołnierzy drogi jej zastąpić nie mógł, bo wszyscy walką z innemi niewiastami pochłonięci byli.
— Oto właśnie zwierzyna — pomyślał wartownik — która snadnie ujść mogłaby sieci! I ani ona, ani dziecko nie zostało ranione. Gdyby mnie tu nie było...
Niewiasta biegła, jakby ją skrzydła niosły, żołnierz nie zdołał ujrzeć dokładnie ani jej, ani dziecka oblicza. Miecz jeno ku nim wyciągnął, a niewiasta z z dziecięciem w ramionach rzuciła się na niego. Mniemał, że wraz z dziecięciem padnie na ziemię przeszyta mieczem.
Aliści tejże samej chwili usłyszał żołnierz gniewny brzęk nad swoją głową i wnet uczuł dotkliwy ból w oku, a był on tak dojmujący i gwałtowny, tak go oślepił i ogłuszył, że miecz wysunął mu się z dłoni i legł bezsilny na ziemi.
Ściągnął rękę do oka, pochwycił pszczołę i poznał, że ten ból straszliwy zadało mu żądło maleńkiego owadu. — Gwałtownie schylił się po miecz swój,