Ale palce jego znajdowały tylko miękkie płatki kwiatów.
O wielką gorycz przyprawił go ten zawód; ulegając podszeptom gniewu, uwięziłby był zaraz mężczyznę i niewiastę, lecz sam to rozumiał, że żadnej ku temu nie dali przyczyny.
Niewiasta zaś ujrzawszy jego pomieszanie, pytała:
— Zali nie dozwolisz nam pójść dalej?
Wartownik, milcząc, cofnął włócznię, którą był przejście zagrodził i odstąpił na stronę.
Niewiasta znowu osłoniła szatą swoją kwiaty i z błogim uśmiechem poglądała na to, co na ramieniu niosła.
— Wiedziałam — rzekła do wartownika — iż skoro je ujrzysz, nie zdołasz mu nic złego uczynić.
Poczem śpiesznie oddalać się zaczęli, żołnierz zaś poglądał za nimi, póki ich widać było.
A gdy tak oczy jego za oddalającymi się dążyły, znów zbudziła się w nim dziwna pewność, że niewiasta owa nie
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.
— 33 —