I wspomnienie nasunęło mu gwałtem owe lilje, przez dziecię ratowane. Wspomniał i to, że właśnie więź lilji ukryła chłopię przed jego oczyma, że lilje dopomogły mu do przebycia bramy miejskiej.
I w coraz głębsze popadał zamyślenie, a miecz ku sobie ściągał.
— Pszczoły i lilje za dobrodziejstwo jego wdzięcznemi być umiały — szepnął sam do siebie.
I wspomnieć musiał to, że maleńki jemu także dobrodziejstwo wyświadczył. Purpurą wstydu zabarwiło się jego lice.
— Zali może żołnierz rzymski zapomnieć o zapłacie za dobry uczynek? — wyszeptał.
Krótką a gorącą stoczył ze sobą walkę. O Herodzie pomyślał i o własnem pragnieniu, by zgładzić małego księcia pokoju.
— Nie przystoi mi przecież zamordować dziecię, które mnie samego od śmierci uratowało — takie słowa wybiegły mu wreszcie na usta.
I oto pochylił się ku ziemi, miecz swój
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 —