Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/48

Ta strona została uwierzytelniona.
—   44   —

Na toby conajmniej rajskiego źródła potrzeba.
— Nie opuszczę cię też, póki nie skonasz — rzekła Susza.
Widziała ona, że starej studni niewiele się już należy i chciała napaść oczy widokiem tego, jak z niej życie kropla po kropli ulatywać będzie.
Rozsiadła się wygodnie na obrzeżeniu studni i słuchała radośnie westchnień, z głębi płynących. Błogo jej też było patrzeć, jak szli do studni spragnieni wędrowce, jak chciwie zanurzali wiadro, a wyciągnąwszy je, znajdowali na dnie samem odrobinę błotnistej, zamulonej wody.
Tak dobiegł kresu dzień. A gdy mrok zapadł, spojrzała znów Susza w głąb studni. Ledwie że dostrzec można było gdzieś na dnie zamierający połysk wody.
— Zostanę tu noc całą — zawołała Susza — możesz się nie śpieszyć. Gdy się dzień nowy zbudzi i widno będzie na tyle, bym znów wnętrze twoje obaczyć mogła, nadejdzie z pewnością ostatnia chwila twoja.