mógł ich czegokolwiek nauczyć, od drugiego uciekali, by się nie zarazić, trzeciego zaś wcale słuchać nie chcieli, przekonani głęboko, że, jako świat światem, nigdy jeszcze mądrość z Etjopji nie wyszła.
W ciężkiej niedoli połączyli się z sobą trzej mędrcy. Razem żebrali w dzień u jednych wrót świątyni, a noce na tym samym spędzali dachu. A tak mogli sobie przynajmniej czas skrócać, rozmyślając nad wszystkiem, co im się dziwnem i niezwykłem w ludziach i rzeczach zdawało.
I oto, pewnej nocy, gdy spoczywali obok siebie na dachu, gęsto czerwonym odurzającym makiem obrośniętym, ocknął się najstarszy z nich, a rzuciwszy okiem dokoła, wnet tamtych budzić zaczął.
— Błogosławioną niech będzie nędza, która nam na dworze noclegu szukać każe. Zbudźcie się i wznieście oczy ku niebu.
— A była to — ciągnęła łagodniejszym nieco głosem Susza — noc, której
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.
— 49 —