które pod postacią starej niewiasty ludzi nawiedzały.
— Przyjacielu — rzekła niewiasta do winiarza — niech cię nie dziwi, że noc dzisiejszą na progu chaty twojej przespałam. Rodzice moi ongiś tu mieszkali, tu na świat przyszłam przed dziewięćdziesięciu prawie laty. Mniemałam, że chatę ową samotną i opuszczoną znajdę. Nie wiedziałam wcale, że ludzie znów ją w posiadanie wzięli.
— Nie dziwi mnie to, żeś za samotną i opuszczoną uważać chciała chatę, która tak wysoko śród skał odludnych stoi — rzekł winiarz. — Aleć i ja, i niewiasta moja z dalekich stron pochodzimy, biedni i obcy nie mogliśmy znaleźć lepszego schroniska. Tobie zaś, która po onej długiej wędrówce, w tak podeszłych leciech przedsięwiętej, głodna być musisz i znużona, milej chyba, że w chacie tej ludzie osiedli, nie zaś wilki gór Sabińskich. Znajdziesz w niej przecież teraz i łoże, na którem spocząć możesz, i czarę koziego mleka, i kęs chleba, jeśli niemi nie pogardzisz.
Uśmiech ukazał się na ustach starej
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
— 60 —