Ubogie otoczenie, nagie gliniane ściany i udeptana ziemia miast podłogi, niewiele się zmieniły. Mogła nawet gospodarzom swoim pokazać na ścianach ślady psów i jeleni, które ojciec jej ongi narysował, by sprawić uciechę dzieciom. A tam wysoko na policy, zdało jej się, stoją jeszcze skorupy glinianego naczynia, w które sama zwykła była doić mleko.
Robotnik zaś i żona jego myśleli:
— Jużcić prawdą być może, że się w tej chacie zrodziła, aleć w życiu inną pono miała pracę, niż dojenie kóz, robienie masła i sera.
I to wnet zauważyli, że myśli jej często daleko gdzieś błądziły, a gdy się znów opamiętała, ciężkie i troski pełne westchnienia ulatywały z jej piersi.
Powstała wreszcie od stołu. Uprzejmie za gościnę podziękowała i ku drzwiom podeszła.
Wtedy zdała się winiarzowi tak pożałowania godną, tak biedną i samotną, że zawołał głośno:
— Prawdąć chyba będzie, gdy powiem, że gdyś się tu nocą wczoraj wdzierała
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.
— 62 —