Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
—   69   —

Obcy zaś mówił dalej uprzejmie, ale zarazem dziwny uśmiech błądził po jego ustach.
— Wiadomem ci może, że do tej pory posiadał Tyberjusz w otoczeniu swojem przyjaciela, któremu ufać mógł zupełnie i który prawdę mu zawsze mówił. Bo wszyscy inni, co na dworze jego przebywają — to obłudnicy, jeno uśmiechu fortuny łaknący; sławią oni jednako jego złe i podstępne czyny — i czyny dobre i sprawiedliwe. Aliści była istota, jakom już rzekł, której nigdy nie brakło odwagi, by mu prawdziwą wartość czynów jego ukazać. — A człowiekiem owym, mężniejszym niż wszyscy wodze i senatorowie, była stara mamka cesarza — Faustyna.
— Nieraz mi o niej opowiadano — rzekł robotnik. — Pono cesarz wielką jej okazywał życzliwość.
— Słusznie mówisz. Tyberjusz umiał cenić wierność jej i przywiązanie. Niby matką drugą była mu owa biedna wieśniaczka, co ongi z nędznej chaty z gór Sabińskich przyszła. Póki sam on w Rzymie przebywał, mieszkała ona w je-