nikogo, coby go uspokoić umiał, gdy go nieufność i pogarda ludzi opanują. I to sobie rozważ — ciągnął dalej, a chmurne jego spojrzenie wpijało się głęboko w oczy młodej niewiasty — że na świecie całym niemasz dziś jednego człowieka, którymby nie gardził, któregoby nie nienawidził.
A gdy te słowa, pełne goryczy i rozpaczy wyrzekł, stara niewiasta poruszyła się gwałtownie i zwróciła ku niemu, młoda zaś śmiało spojrzała mu w oczy i mówiła:
— Tyberjusz wie, że Faustyna powróci doń, skoro on tego zapragnie. Ale i ona wiedzieć musi, że stare jej oczy na dworze cesarskim nie będą poglądać na występki i zbrodnie.
Powstali wszyscy przy tych słowach, winiarz zaś i żona jego stanęli przed starą niewiastą, jakby jej bronić chcieli.
Nieznajomy nic już nie mówił, jeno pytające oczy zwrócił na starą.
— Zali to i twoje ostatnie słowo? — zdawał się mówić.
Usta starej drżały, ale żadne słowo z nich nie wybiegło.
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.
— 74 —