że. I czemużbyśmy wszyscy mieli trudzić się dla niego?
Pokłonił się jej i odszedł, ona zaś stała niby ogłuszona.
I po raz pierwszy w życiu zachwiała się pod ciosem i wyglądała jak ta, którą starość zmogła. Zgarbiła się bardziej, głowa trząść zaczęła, a ręce bezradnie chwytały powietrze.
Pragnęła jaknajprędzej odejść z tego miejsca, ale z trudem dźwigały się nogi, krok był wolny i niepewny. Obejrzała się dokoła, czy kija na podporę nie znajdzie.
Po kilku chwilach zdołała nadmiernym wysiłkiem woli opanować znużenie. Wyprostowała się zgarbiona postać i ruszyła pewnym krokiem przez gwarne ludne ulice.
W tydzień później stara Faustyna pięła się w górę po stromych skałach wyspy Capraei. Dzień był gorący, straszne uczucie starości i znużenia opano-