śliwi szkodnicy, których nie było komu powstrzymać, zniszczyli w kilku miejscach balustradę.
Ale najdziwniejszym przecież wydawał się jej ten zupełny brak ludzi. Jeśli już nawet cudzoziemcom wzbronionem było ukazywać się na wyspie, toć musiały tu być przecież owe niezliczone zastępy żołnierzy i niewolników, tancerek i grajków, kucharzy i stolników, należących do dworu cesarskiego.
Dopiero gdy Faustyna weszła na najwyższy taras, ujrzała kilku starych niewolników, którzy na stopniach schodów przed willą siedzieli. A gdy się ku nim zbliżyła, powstali i pokłonili się nizko.
— Bądź pozdrowiona, Faustyno — powiedział jeden. — Któryż z bogów przysyła cię tu, by ulżyć naszej niedoli?
— Co znaczy to wszystko, Milo? — pytała Faustyna. — Co znaczy ta pustka? Powiedziano mi przecież, że Tyberjusz na Capraei przebywa.
— Cesarz wypędził wszystkich niewolników, żywi bowiem podejrzenie, że
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —