Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.
—   84   —

odpychał dłużej jadło z obawy, że zatrutem być może. I to wiem, że żaden chory człowiek żyć nie może, czuwając we dnie i w nocy, jak to cesarz czyni, bojąc się, by go we śnie nie zamordowano. Jeśli cię znowu, jak za dni minionych ufnością swoją obdarzy, zdołasz go może skłonić, by jadł i spał. A tak o dni wiele życie jego przedłużysz.
Niewolnik wiódł Faustynę przez podwórce i krużganki aż do tarasu, na którym zwykł był przebywać Tyberjusz, by cieszyć oczy widokiem na urocze zatoki i dumny Wezuwjusz.
Wszedłszy na taras, ujrzała Faustyna budzącą wstręt i grozę istotę ludzką, z obrzękłą twarzą i zwierzęcemi rysami. Białe bandaże spowijały ręce i nogi, aleć z pod bandaży tych widać było nawpół zgniłe palce. Szaty zaś człowieka tego powalane były i kurzem pokryte. Snać nie był w stanie chodzić, ale pełzać musiał po tarasie. Leżał z zamkniętemi oczyma u przeciwległego kraju balustrady i nie poruszył się wcale, gdy niewolnik z Faustyną weszli. A Fau-