styna szepnęła cicho do niewolnika, który ją poprzedzał.
— Jakże to może być, Milo, by człek taki przebywał na tarasie cesarza? Śpiesz i zabierz go stąd czemprędzej.
Ledwie przecież słowa te rzekła, ujrzała, jak Milo przed owym leżącym nędzarzem do ziemi się pochylił.
— Cezarze — rzekł — oto mogę ci nareszcie wieść dobrą zwiastować.
I tejże chwili obrócił się niewolnik do Faustyny, aliści wraz cofnął się przerażony i słowa już jednego nie zdołał powiedzieć.
Bo nie ujrzał już dumnej matrony, co się tak silną wydawała, że jej lata Sybilli przepowiadać można było. W chwili onej zmogła ją starcza zgrzybiałość, a niewolnik widział przed sobą zgarbioną starowinę o zamglonem oku i rękach, które bezsilnie chwytały powietrze.
Boć powiadano wprawdzie Faustynie, że strasznie zmienił się cesarz, ale ona nigdy nie przestała pamiętać go, jako tego krzepkiego męża, którego raz ostatni oglądała. I to jej przecież powiadano, że choroba owa działa powoli, że
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.
— 85 —