— Chcę, by mi dłoń swoją na czole mojem położył i z niemocy uleczył.
A mąż ów był wciąż bliżej.
— Z jakiejże to choroby chcesz zostać uleczoną? — zapytał. — Nie trzeba ci przecież żadnego lekarza.
— Czy nie widzisz, że nieczystą jestem? — dzieweczka na to. — Z chorych rodziców pochodzę i w jaskini skalnej zrodzoną zostałam.
Jednako mąż ów nie przestawał zbliżać się ku niej, piękną bowiem i wdzięczną była, niby świeżo rozwinięty kwiat.
— Najpiękniejszą jesteś z dziewic Judei! — zawołał.
— Nie szydź i ty ze mnie — odrzekła. — Wiem, że gnije twarz moja, a głos mój jest jako wycie dzikiego zwierza.
On zaś głęboko spojrzał jej w oczy i mówił:
— Głos twój dźwięczny jest jak głos strumienia, co z wiosną po głazach szemrze, a lice twoje gładkie jest niby chusta jedwabna.
I tak blizko do niej podjechał, że odbicie twarzy swej w lśniących mosięż-
Strona:Selma Lagerlöf - Legendy o Chrystusie (tłum. Markowska).djvu/97
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —