Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/104

Ta strona została przepisana.
PROROCZY PLACEK.

W wieczór sylwestrowy udała się pastorówna o późnej godzinie ku budynkowi browarni, gdzie mieszkała na facjatce od lat babunia, Beata Spaak. Maja Liza wiodła za rękę małą Norę i zdaleka można już było słyszeć, że idą, bowiem ile razy zeszły z drogi i zapadły w głęboki śnieg, obie krzyczały na całe gardło.
Mgła zaległa ciężka i było ciemno, że oko wykol, bo na niebie nie świecił ni księżyc, ni gwiazdy. Nie mogłyby też w żaden sposób trafić do browarni, gdyby nie odblask światła, dobywający się szparami okiennic mieszkania babki.
W okresie świąt Bożego Narodzenia odbywało się tyle przyjęć towarzyskich, zarówno po domach wieśniaczych jak i pańskich, że czasu nie starczyło i pastorostwo musieli składać wizyty aż poza Sylwestra i Nowy Rok. Maję Lizę zostawiano z reguły w domu. Dzisiaj nie pojechała pod pozorem, że musi pilnować, by czeladź dostała porządną kolację