z rybą i kaszą, zupełnie jak na wigilję. Rzeczy tej mogła również dobrze dokonać klucznica.
Mimo to pastorówna nie straciła wcale doskonałego humoru, jaki miała od rana. Przed południem opowiadała małej dziewczynce bajki i śpiewała z nią kolędy, tak, że Nora nigdy może jeszcze weselszą nie była.
Po wieczerzy oświadczyła Maja Liza, że nie myśli jeszcze kłaść się spać i dziś, w noc sylwestrową, zamierza dowiedzieć się czegoś o przyszłości swojej. Spytała małej, czy chce z nią piec proroczy placek.
Nora nie miała pojęcia o proroczym placku, mimo to jednak zgodziła się bez chwili wahania. Byłaby uczyniła oczywiście to samo, gdyby pastorówna spytała, czy chce gotować zupę ze żmij.
— Nie wolno ci przez cały czas pieczenia placka ani śmiać się, ani mówić! — przykazała Maja Liza — Nie wolno też upuścić na ziemię odrobinki mąki, soli, ni kropli wody.
Małej wydało się to drobnostką, jeśli rzecz od tego jeno zależy, mogła milczeć i pozostać poważną, jak długo kto chce.
Zaraz ukazały się atoli trudności, bo proroczy placek winien być robiony przez trzy osoby, inaczej wszystko na nic, zaś Maja Liza nie wiedziała, skąd wziąć tę trzecią osobę.
Weszły do kuchni i spytały, czy któraś ze służebnych nie chciałaby wziąć udziału. Ale dziew-
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/105
Ta strona została przepisana.