którego przecież w pierwszej linji życzeniem być musiało, by córka wyrosła na kobietę stateczną, nie zaś robiła wybryki, płatała figle jak dziecko i marnotrawiła czas.
Zewsząd dolatywał grzechot janczarów, a z czterech stron świata zjeżdżały się sanki, wyładowane kopiato zaproszonymi na wesele gośćmi. Zapowiadała się w istocie uroczystość nielada. Jak to dobrze, że przeprowadziła wolę swoją i Maja Liza została w domu! Właśnie na takich weselach chłopskich przewracano jej w głowie, honorując nad miarę.
Cóż dziwnego, że dziewczyna nabierała pychy, zamiłowania do zabaw, lenistwa i myślała potem, że może robić, co jej się podoba? O, wiedziała dobrze, coby najlepiej zrobiło pasierbicy, ale narazie nie chciała tego poruszać nawet w myślach własnych!
Może jej się uda upiec na jednym rożnie dwie pieczenie, może zdoła wydębić krótszą drogę do kościoła, a zarazem pokazać dziewczynie, że nie jest księżniczką, ale prostą jeno pastorówną...
Takiemi opanowana myślami znalazła się przed domem weselnym, ale nie weszła jeszcze do wnętrza, gdy wszyscy już zasypali ją pytaniami, czemu nie zabrała z sobą pasierbicy.
Zanim rozpięła futro, musiała z dziesięć razy oświadczyć, że jej bardzo przykro, ale Maja Liza nie mogła zostawić babki samej w domu.
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/119
Ta strona została przepisana.