równą, i palnął mówkę. Powiedział, że Brita życzyła sobie, by Maja Liza zobaczyła, jak pięknie wygląda w weselnym stroju. Nowożeńcy chcieli jechać sami, ale potem goście weselni pomyśleli, że jej większą sprawi radość widok całego orszaku. Przybyli przeto wszyscy, których nie rozmarzyła uczta.
Pastorówna ubrana była zawsze bardzo ubogo od czasu, kiedy dostała macochę, ale zarówno ona sama, jak i goście zupełnie o tem zapomnieli, bo twarz Maji Lizy opromienił tak i uśmiech szczęścia, że wyglądała uroczo, porywająco nawet.
Prawdą było, co powiadano o wszystkich pastorównach löwdalskich, że umieją czarować ludzi. Niesposób określić, jak się do tego brała, ale gdy uściskała pannę młodą, pana młodego i podała wszystkim ręce, całe towarzystwo odczuło dopiero wówczas prawdziwy nastrój weselny i ochotę.
Umiała ona odrzucić od siebie wszystkie troski i tak się weselić, że patrząc na nią, każdemu wydało się życie pięknem i niesposób było przypuścić nawet, by mogło być smutnem.
Spojrzała jeno na pannę młodą, pochwaliła jej koronę i suknię, a zaraz wszystkim otworzyły się oczy. Przedtem nikt nie widział, jak pięknie wygląda w tym stroju.
Potem zwróciła się do pana młodego, podziękowała, że przywiózł Britę, a także powinszowała mu żony. I zaraz otworzyły się oczy jego i poznał,
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/130
Ta strona została przepisana.