Ale w tej same] chwili drgnęła i zaraz żywo i wesoło dokończyła tańca. Ktoś musiał zauważyć jej niepokój i wcisnął jej w rękę monetę, gdy tańczyła mimo niego.
O dziwo! Po skończeniu złożyła na dłoni Brity nowiuteńkiego, błyszczącego talara.
Panna młoda zdumiała, się do tego stopnia, że zapomniała całkiem poczęstować ją zwyczajnemi łakotkami weselnemi, a Mija Liza musiała się o nie sama upomnieć.
Perfumując się pastorówna obiegła spojrzeniem salę, by zobaczyć człowieka, który jej dał talara.
Wiedziała, że go otrzymała, mijając w tańcu piec. Musiał to być ów wysoki, ciemnowłosy człowiek, stojący dotąd między piecem a szafą.
Pochyliwszy się nad stolikiem, wzięła kilka cukierków, a jednocześnie szepnęła Bricie, że zna wszystkich we wsi, a w żaden sposób przypomnieć sobie nie może nazwiska mężczyzny, stojącego przy szafie.
Brita odparła również szeptem, że znać go nie może, gdyż nie pochodzi ze wsi. Jest to kowal z hendriksberskich hut w Westmarku, a przybył tegoż właśnie dnia do jej dziada w celu zakupu siana. Dodała, że nie wie, skąd się tu wziął, gdyż nie zalicza się do orszaku ślubnego, a również nie ma na sobie świątecznej odzieży.
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/133
Ta strona została przepisana.