Następnego ranka, o bardzo wczesnej porze stał długi Bengt z latarnią ponad lisim dołem i zaglądał do środka. Dziwna rzecz. W życiu swem nie widział jeszcze tak bardzo połamanego nakrycia lisiego dołu.
Długi Bengt wiedział dobrze, że coś umie zrobić w święcie i oto właśnie specjalnością jego było urządzanie wilczych, i lisich dołów. Wczoraj wieczór wykopał taki dół z całą precyzją i starannością.
Otwór głębokiej jamy zamaskował podstępnie gałązkami brzozowemi, słomą i śniegiem z takim mistrzostwem, że najchytrzejszy nawet lis nie mógł nakrycia tego odróżnić od zwykłej ziemi. Kaczka usadowiona na palu w głębi dołu, której przeznaczeniem było zwabić lisa, przywiązana była tak mocno, że się ruszyć nie była w stanie. Była to najlepsza kaczka plebańska i głos miała donioślejszy od innych. Długi Bengt słyszał jej wrzask doskonale przez całą noc. Darła się przeraźliwie, a słychać ją było zdala.
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/136
Ta strona została przepisana.
LISI DÓŁ.