leżało zwierzę, podobne do wielkiego, kudłatego psa. W trzecim stała kaczka, rozkraczywszy szeroko łapy, cała i nienaruszona, zaś w czwartym kącie czaiło się znowu zwierzę, przypominające wielkiego, kudłatego brytana.
Cisza, jaka panowała w dole, przejęła dreszczem Norę i, gdy wreszcie cofnęła się wstecz, zachowała milczenie, podobnie jak wszyscy inni.
Napatrzywszy się do syta, złożyli mężczyźni radę, dumając co począć. Koniecznem było pozabijać wilki, ale nikt nie wiedział jak się do tego zabrać.
Nic, oczywiście łatwiejszego jak je zastrzelić, ale dół stawał się bezużytecznym, z chwilą opryskania go krwią i nie można było złapać weń zwierza.
Jeśli, jak zazwyczaj, szło o lisa, wskakiwał ktoś do dołu, pozbawiał zwierzę przytomności uderzeniem w głowę, a potem zakładał nań pętlę i wyciągał na wierzch.
Nie było żadnego niebezpieczeństwa z lisem, inaczej się jednak przedstawiały sprawy, gdy w dole były dwa wilki.
Długi Bengt ujął pałkę, jaką się posługiwał. Ale za chwilę potrząsnął głową i cofnął się ku innym.
Jeden z parobków przyniósł linę i umocował do niej pętlę ze skóry renifera. Stanął tuż nad dołem
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/141
Ta strona została przepisana.