brobska, najwyższa w całej okolicy, widoczna zdala, jak szczyt Gurlity, została przez wichr obalona i leżała teraz wpoprzek drogi. A właśnie miał się odbyć w pobliskim kościele brobskim ślub Ja na z Gulläsy i Brity z Kringäsy. Stary Jan Jansa z Gulläsy; matka panny młodej z Kringäsy, oraz sąsiedzi, krewni, grajek Jöns, piękna Gunara z Högsjö i wiele innych osób, mających stanowić orszak ślubny, czekali, niewiadomo na co, i ruszyć dalej nie mogli. Gadali jeden przez drugiego i opowiadali, że dwa razy już zatrzymały ich obalone burzą drzewa, że dotąd je usuwali, ale tej jedli w żaden sposób rady nie dadzą.
Ojciec pana młodego krążył pośród zebranych, traktując ich wódką, ale nie pomagało to wcale do dalszej podróży. Narzeczona wysiadła z sanek, płakała z powodu tak licznych przeszkód na drodze do kościoła, a wichr wyszarpywał tiulowe róże i zielone jedwabne listki, któremi był przyozdobiony jej strój ślubny, tak że ludziom, jadącym później tędy, wydać się mogło, iż burza znalazła dziki krzak róży w jakimś czarodziejskim lesie i porwała z sobą kwiaty i liście, rozsiewając je po śnieżnej, zimowej bieli wokół.
Leżąca wpoprzek drogi jedla nie zdołała jednak powstrzymać matki i malca, podleźli pod nią poprostu i szli dalej, bowiem żywili przekonanie, że dziewczyna niedość ma jeszcze burzy.
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/15
Ta strona została przepisana.