Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/170

Ta strona została przepisana.

Pytał, czy matce Małgorzacie wiadomo, ile mieli z nim kłopotu mieszkańcy Finnerudu w początkach pobytu? Czy wie, że zaraz po pierwszem kazaniu Finowie i Finki zadali sobie z najwyższym podziwem pytanie, jakiego przestępstwa się dopuścił, że tu, do nich został przysłany.
Ciotka chciała odpowiedzieć, ale nie dopuścił jej do słowa. Takie, mówił, zadawali sobie pytania Finnerudczycy i mieli potrochu rację. Wiedzieli, jakie mieszkanie mogą dać swemu plebanowi, jaką pobierać będzie pensję, to też nie było im tajnem, że dostają tych jeno duszpasterzy, których żadna inna gmina nie chce. Jeśli tedy dostali właśnie jego, to musiał coś...
Urwał nagle i zamilkł, jakby nie wiedząc co mówić, a ciotka skończyła zdanie.
— Sądzili, że pan pastor jest za przystojny i za młody, by iść do takiej gminy.
Podjął na nowo i mówił szybko.
— Ano tak! Widzieli, żem nie stary i chociaż nie rozumieli szwedzkiego kazania, przekonali się, że umiem mówić i dobrze śpiewać. Rada w radę, zarówno mężczyźni jak i kobiety doszli do przekonania, że jestem człowiekiem godnym mieszkania w plebanji o wielkich, wysokich komnatach i pięknych szklanych oknach, a przeto nigdybym się tu u nich nie znalazł, gdybym nie miał jakiegoś błędu.