rumieńce i głosem drżącym od uniesienia zawołała, że winien zostać w Finnerudzie. Niema celu iść do Sjöskogi, tam bowiem poradzą sobie bez niego doskonale. Tak dużo dobrego dał Finom, że niesposób sobie wyobrazić, by ich mógł nagle porzucić.
Mówiłaby pewnie dłużej jeszcze, ale ktoś ruszył klamką i mimo, że nie była to macocha, ale jedna z dziewek służebnych, straciła kontenans i zmieszana urwała w pół słowa.
Ale młody pastor zrozumiał ją i przystąpił z wyciągniętymi ramionami. Zdawało się, że ją przytuli do serca, ale powstrzymał się i tylko uścisnął jej gorąco ręce.
— Mamzel Majo Lizo! — zawołał gorąco — Droga Majo Lizo! Pani jest pierwszą osobą mojej sfery, która wierzy w użyteczność mego pobytu, pośród nieszczęsnych chłopów fińskich. Dziękuję pani z całego serca i zapewniam, zapewniam...
Urwał w momencie kiedy miał złożyć przyrzeczenie. Głos mu utknął w gardle, ręce drżeć zaczęły, a kiedy zdumiona podniosła oczy na twarz jego, ujrzała że wstrząsa nim namiętność wielka. Obrócił się, przeszedł kilka razy po pokoju, przystąpił ponownie, pochylił ku niej i powiedział głosem zmąconym przez wzruszenie:
— Cofnę się, jeśli zdołam, a jeśli nie zdołam, winną temu będzie może sama właśnie panna Maja liza.
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/179
Ta strona została przepisana.