zjawił się w Löwdali w ostatnim tygodniu stycznia. Przybywał zazwyczaj w tym czasie i bawił tydzień lub dwa tygodnie. Zaraz w pierwszej chwili postanowiła tak sprawą pokierować, by oberwańcowi zatruć każdą godzinę pobytu. Nastały właśnie dni wytężonej pracy po rozlicznych uroczystościach świętalnych, to też nie można było ścierpieć gościa, którego trzeba było obsługiwać.
W dodatku musiano podejmować nietylko Örnedou, ale również jego konia, bo chociaż był biedny jak mysz kościelna, przybywał zawsze własnym ekwipażem. Koń musiał dostać jeść, pić i zostać oczyszczony, panu jego również niczego nigdy braknąć nie mogło.
Pastorowa obmyśliła całą kampanję przeciw wygodom i nawyczkom chorążego. W pierwszej linji kazała zanieść jego kuferek do izby gościnnej podlejszej, nie zaś głównej kwatery, w której pomieszczano go dawniej, gdzie był kominek, łóżko z baldachimem i miękkiemi poduszkami oraz sprężynowym materacem. Mimo to chorąży miał minę wprost uszczęśliwioną, znalazłszy się w małej, zimnej stancyjce.
— Tutaj zawsze sypiać chciałem! — zawołał. — Pokoik ten to t. zw. „przytułek noclegowy,“ gdzie przyjmuje się na plebanji pierwszego lepszego, który przybędzie, prosząc o nocleg. Tutaj pewny być mogę, że nawet o późnej godzinie znajdę jeszcze
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/196
Ta strona została przepisana.