zwala sobie prosić o radę szanowną kumę, (wszak tak zwać wolno żonę bliskiego przyjaciela) i o pomoc w celu wynalezienia damy starszej nieco, choć nie za starej, dobrej i gospodarnej, któraby się zająć chciała biednym kawalerem, jakim on jest właśnie.
Pastorowa siedziała dalej nieporuszona i w gęstym już mroku nie można było widzieć, jaki ma wyraz twarzy. Ale Örneclou miał wrażenie, że usta jej drgnęły trochę. Czyżby zeń drwiła?
Tam u kata! Z niebezpieczną jakąś osobą ożenił się stary Lyseljus! Örneclou wiedział doskonale, że można pozyskać sobie starszą damę, zwierzając się jej z zamysłów małżeńskich.
Nigdy w życiu jeszcze nie rozmawiał z żadną kobietą o czem innem prócz miłości i małżeństwa, to też żaden inny temat nie przychodził mu do głowy. Zaczął tedy raz jeszcze i powiedział rzecz wprost przeciwną poprzedniej.
— Widzę już, kochana kumciu — oświadczył, — że taką mi u pani wyrobiono opinję, iż sądzisz, jako nie mógłbym się zadowolić żoną niepiękną i niemłodą. Nie jest tak, zaprawdę, albowiem poza innemi zaletami posiadam również trochę rozumu. Cóżby pani powiedziała, gdybym wziął na oko taką np. Maję Lizę Lyseljus, zwłaszcza, że pani to właśnie kształci ją na dzielną...
Urwał przezornie Örneclou, chcąc wybadać, czy może się posunąć dalej. Ciemność schodziła coraz
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/200
Ta strona została przepisana.