to większa, tak, że nie mógł dostrzec rysów twarzy nietowarzyskiej zgoła istoty.
Miał wrażenie jednak, że pastorowa uśmiecha się milczkiem.
— Wiem dobrze, — podjął znowu, — że Maja Liza wyjdzie pewnie za pastora, tu dalej mieszkać i rządzić będzie. I wiele za tem przemawia. Lyseljus wynajdzie jej już młodzieńca, co się zowie, który poza staniem na kazalnicy potrafi jeszcze jąć się dzielnie gospodarki jak on sam. Mąż taki jak ja, musiałby się co chwila uciekać o pomoc i radę do teściowej, a to by była rzecz uciążliwa wielce.
Droga kumeczko, wiem że dla was najlepszą będzie rzeczą, gdy zostaniecie wdową (okropnie podupadł pastor w czasach ostatnich), osiąść sobie w stancyjce jak pani Beata Spaak i nie troszczyć się o nic.
Pastorowa siedziała ciągle prosta, niema, wyciągając i wbijając igłę w pończochę, którą jej oczy chyba jeno dostrzec jeszcze mogły. W pewnym momencie obróciła się jednak profilem ku oknu i Örneclou zobaczył, że śmieje się istotnie.
Przekonany, że żaden cios dosięgnąć jej nie zdoła, wstał, chcąc udać się do swego pokoju celem rurkowania peruk, lub gufrowania żabotów, co czynił zazwyczaj, gdy był zły.
Nagle jednak zwróciła się doń pastorowa i zadała mu ze swej strony pytanie:
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/201
Ta strona została przepisana.