Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/210

Ta strona została przepisana.

Możeby to przeszło niespostrzeżenie zresztą, gdyby kogut nie zapiał po raz drugi. Teraz zrozumiała wszystko, że zaś posiadała pewną dozę złośliwości, przeto wdała się z Örneclou w rozmowę, zmuszając go w ten sposób do stania na gościńcu przez kilka minut.
Kogut piał bez przestanku, drąc się za każdem słowem, jakie wypowiedzieli.
I to wszystko wytrzymać musiał piękny Örneclou, najelegantszy kawaler Wermlandji. Musiał się wystawić na szyderstwo tego rodzaju.
Hrabina siedziała na koniu, rozmawiała i udawała, że zgoła nie słyszy koguta, przecinającego zdanie co chwila i głuszącego słowa.
Przez czas pewien stał jak na żarzących węglach, a pot strachu spływał mu z czoła. Wkońcu jednak nie mógł wytrzymać, skoczył na siodełko i ruszył, co koń wyskoczy.
Pianie ustało natychmiast, zato jednak doszedł go jasny, perlisty, donośny śmiech hrabiny i szedł za nim aż do granic wsi, aż do końca podróży, baaa... prześladował go do końca życia.
Z wielką ochotą otwarłby wieko kojca i puścił koguta, by leciał do djabła, ale nie zapomniał o Maji Lizie i Löwdali, przeto postanowił oprzeć się pokusie i wytrzymać do końca. Nie chciał popaść w niełaskę u teściowej za żadną cenę. Pomyślał też, że gdy minie kościół svertsjoeńki, droga wieść będzie sa-