Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/214

Ta strona została przepisana.
POWSZEDNI DZIEŃ.

Praca szła w Löwdali zwykłym trybem, rano i wieczorami warczały kołowrotki, przypominając dudnienie młyna, a w ciągu jasnego dnia również nie próżnowano, nie kradziono Panu Bogu czasu, ale oddawano się zajęciom rozlicznym, głównie zaś szyciu i tkaniu.
Przez czas pewien pastorowa nie troszczyła się o małą Norę, jakby o niej zapomniała zupełnie. Nie dała jej innej roboty, poza uprzątaniem komory i podtrzymywaniem ognia. Atoli w dniu wyjazdu chorążego zjawiła się w drzwiach kuchni, skinęła na małą i kazała iść z sobą do bawialni.
Nora usłuchała natychmiast, mimo że się strasznie bała zostać sam na sam z pastorową. Nietylko odczuwała do niej niechęć, ale także bała się tak dalece, że na sam jej widok dostawała dreszczy.
Strach ten był rzeczą dziwną, ale Nora tłumaczyła go sobie na swój sposób. Pastorowa nie mogła być osobą zwykłą, jak wszyscy ludzie. Nikt nie miewa