Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/215

Ta strona została przepisana.

włosów tak białych przy tak młodej twarzy, a nie zdarza się również, by kobieta mała i szczupła mówiła głosem grubym i dudniącym, niby wodospad. Pozatem, żaden chyba człowiek zwyczajny nie zdołałby dokazać takiego mnóstwa rzeczy niemiłych i opacznych.
Ciągłe przychodziło jej na myśl, co matka mówiła o tym trojgu, co pozostali po wyschnięciu jeziora svartsjoeńskiego. Mamzel Maja Liza nie chciała tego słuchać, ale Nora wiedziała, kto był tą trzecią osobą i jakie przygody zdarzały się już z tego powodu w Löwdali.
Chociaż pastorówna nie miała ochoty, czy nie mogła o tem mówić, to zgoła inaczej na rzecz zapatrywali się inni mieszkańcy plebanji. Nora mogła też słuchać dowoli, wyśliznąwszy się do czeladniej, lub czworaków, gdzie długi Bengt, matka jego, stara Bengta, oraz żona jego, wesoła Maja, siedząc u ogniska cuda sobie opowiadali.
Zabierał głos długi Bengt i setki razy powtarzał, że stara wodnica, która żyła w jeziorze syartsjoeńskiem, uczuła się bezdomną po jego wyschnięciu. Nikt z ludzi rozsądnych nie przypuści chyba, by tak wielka pani mogła poprzestać na nędznym strumyku, płynącym obecnie przez dawne dno jeziora. To też wodnica stara się zawsze wśliznąć do jakiegoś dworu, lub większego osiedla. Tu i owdzie przebywała potrochu, ale ludzie dorozumiewali się na czas,