kim jest, i wypędzali ją, zanim zdążyła narobić dużo złego.
Wesoła Maja wtrącała w tem miejscu opowieść o synu pastora Olava, dawnego plebana svartsjoeńskiego, który pewnej nocy wiosennej poszedł do strumienia, na dnie jeziora płynącego i utopił się. Musiała go zaczarować, gdyż inaczej nie mógłby był utonąć w tak małym strumieniu.
Długi Bengt przypominał zawsze ów ranek, kiedyto wraz z synami Vettera kosili trawę na mokradłach. On i chłopcy zaraz poznali, kto idzie na przełaj łąką. Osoba ta była mokra, a suknie jej ociekały wodą. Czyż nie dostateczne to były oznaki jej pochodzenia? A jakie obłędne miała oczy? Zaiste, oczu takich nie miewa żaden porządny chrześcijanin.
Nikt z obecnych nie miał najlżejszej wątpliwości co do rzeczywistej osobowości obecnej pastorowej svartsjoeńskiej, a godzili się zarazem wszyscy, że nie odejdzie, dopóki nie zrujnuje całego osiedla i wszystkich jego mieszkańców.
Mała Nora wierzyła w to święcie, zwłaszcza wieczór, gdy było ciemno. W dzień, jakoś nie zdawało jej się, by bezdomna wodnica z jeziora swartsjoeńskiego mogła chodzić po całej Löwdali, prząść i tkać. Ale niedowierzanie dziewczyny było mimo wszystko tak silne, że drżała na sam widok pastorowej.
Nie mogła uczynić nic innego, jak tylko usłuchać rozkazu, wstała tedy zaraz z krzesła i przeszła
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/216
Ta strona została przepisana.