Pewnego pogodnego wiosennego wieczoru wyszła pastorówna wraz z Norą na przechadzkę. Czyniła to zdawiendawna, a ile razy wychodziła wieczorem, macocha kazała jej brać z sobą Norę, twierdząc, że nie wypada siedemnastoletniej dziewczynie chodzić samej po gościńcu.
Jak zawsze szły w kierunku południowym i to wolnym krokiem. Ale Nora nie mogła się dostosować do tak powolnego tempa, przeto wybiegała naprzód, lub zostawała daleko w tyle, by móc potem pędzić na złamanie karku i dopaść towarzyszki bez tchu w piersiach.
Droga wiodła wzdłuż lesistego wzgórza, stanowiącego granicę posiadłości löwdalskiej, a Maja Liza, idąc krok za krokiem dziwiła się, że Nora może znaleźć tyle rzeczy uciesznych i ciekawych na tej krótkiej i tyle już razy widzianej przestrzeni.
Przedewszystkiem było tu echo. Nora biegła co tchu naprzód aleją, by ją zbudzić. Wiedziała,
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/226
Ta strona została przepisana.
WIECZÓR WIOSENNY.