wyjść, by zawiadomić Maję Lizę i panią Beatę o pewnej rzeczy, która je ucieszyć będzie musiała.
Pastor leżał już tak długo bez ruchu, że musiał na pewno zasnąć. Uznała za stosowne, uchylić drzwi potrochu dla zbadania sytuacji. Otwarła jedno skrzydło z wielką ostrożnością, ale pastor nie spał, jeno wpatrywał się tępym wzrokiem w przeciwległą ścianę. W momencie, kiedy dziewczyna miała przyciągnąć ku sobie drzwi, obrócił oczy i zobaczył ją.
Wstał i zbliżył się do szafy. Nie pozostało Norze nic innego jak otworzyć i wyjść.
— Cóż to robisz w mojej szafie? — spytał. — Cóż to znaczy?
Miał tak srogą minę, że dziewczyninę ogarnął strach. Ale wiedziała, że ją lubił, a sama kochała go, po Maji Lizie oczywiście, najlepiej z wszystkich mieszkańców plebanji. Nie chcąc, by coś złego o niej pomyślał, powiedziała, że pastorowa zamknęła ją w szafie w chwili, kiedy goście pili mleko w jadalni. Przyszły tu obie po niedzielne ubranie pastora, chcąc je wyczyścić.
Pastor zadumał się, potem zaś rzekł:
— Możesz śmiało wyznać całą prawdę, bo gorzej jak jest, być już chyba nie może. Powiedz tedy, że nie moja żona, ale Maja Liza zamknęła cię do szafy!
Nora wpadła w takie oburzenie, że ledwo mówić mogła.
Strona:Selma Lagerlöf - Maja Liza.djvu/262
Ta strona została przepisana.